Pierwszym i najczęstszym problemem jest brak prądu. Najczęściej wynika on z jazdy na krótkich dystansach i korzystania z dobrodziejstw współczesnej motoryzacji. Podgrzewane szyby, lusterka, fotele i czasem nawet kierownica… To wszystko wpływa na niedoładowanie akumulatora. Oczywiście, jeśli ma on już kilka sezonów za sobą, to nic mu nie pomoże. Jego dni są policzone i wymiana będzie niezbędna. W takich przypadkach w najgorszej sytuacji są kierowcy parkujący auta pod chmurką w znacznej odległości od źródeł prądu. Wtedy możemy liczyć tylko na to, że uda nam się uruchomić silnik przy pomocy drugiego auta i przewodów rozruchowych.
Odpalanie na „pych” lub na holu nie jest polecane. Jeśli eksploatujemy auto na krótkich odcinkach, warto raz w tygodniu podłączyć akumulator do prostownika. Przedłuży to jego życie i zapewni nam bezproblemową eksploatację.
Pamiętać należy też o tym, że uruchomienie auta z zamarzniętym akumulatorem lub próba podłączenia takiego akumulatora do prostownika może zakończyć się wybuchem. Zawsze w przypadku braku prądu trzeba sprawdzić napięcie na klemach. Jeśli jest ono bliskie zera, lepiej taką baterię wymontować z auta i oddać pod opiekę do serwisu akumulatorów.
Brak prądu nie oznacza, że silnika nie uruchomimy. Rozruch może być utrudniony. Obroty silnika będą zbyt niskie. Jeśli do tego dołożymy niską temperaturę i znaczną lepkość oleju, możemy przegrać tę bitwę. Dlatego warto stosować oleje o jak najniższej temperaturze płynięcia/krzepnięcia. Oczywiście zgodne z zaleceniami producenta samochodu.
Dzięki niskiej lepkości, w temperaturach znacznie poniżej zera, opory wewnętrzne w silniku podczas rozruchu będą niewielkie i olej w kilka sekund zostanie przepompowany do węzłów tarcia. Bezproblemowy rozruch i maksymalna ochrona silnika w jednym. Warto stosować oleje syntetyczne. Pamiętajmy przy tym, że klasa lepkości nie jest tu wyznacznikiem. Najlepszym przykładem jest tu olej Castrol EDGE Titanium FST 10-W60. Pomimo dziesiątki przy literce W jego temperatura płynięcia to -39 st.C.
Również skrzynia biegów może sprawiać problemy w niskich temperaturach. Utrudniona zmiana biegów? Może warto wymienić olej w skrzyni? Większość producentów deklaruje skrzynię biegów jako „fill for life”, czyli bez konieczności wymiany oleju. Trzeba jednak pamiętać, że po przekroczeniu 250 000 km warto olej wymienić. Jeszcze nikomu to nie zaszkodziło.
HAMUJ!
Układ hamulcowy też czasem sprawia kłopoty. Mogą one wynikać z korozji lub zamarznięcia linki hamulca ręcznego, wody w układzie lub znacznego zabrudzenia zacisków hamulcowych i zakleszczenia się klocków hamulcowych w zaciskach. Linkę należy po prostu wymienić. Tak jak płyn w układzie hamulcowym. Wymiana powinna być wykonywana co dwa lata. Wiem, że mało kto o tym pamięta, ale uwierzcie mi, że to bardzo ważne zwłaszcza ze względu na nowoczesne pompy ABSu, które są niezwykle czułe na jakość płynu hamulcowego. Castrol posiada w swojej ofercie CASTROL BRAKE FLUID DOT 4, którego lepkość kinematyczna w -40 st.C wynosi 1200 mm2/s. Taki płyn doskonale sprawdzi się w nowoczesnych autach.
Kolejny układ czuły na niskie temperatury, to układ chłodzenia. Chłodzenie w zimie? A zamarzanie? Z czasem odporność płynu na zamarzanie spada, ale nie to jest najważniejsze. Często może się okazać, że ośmioletni płyn da sobie radę przy -25 st.C…
Ale co z ochroną przed korozją? Tu może być gorzej.
Jeszcze gorzej może być z kawitacją, dlatego powinniśmy sprawdzić jaki płyn mamy w układzie i jak często jego wymianę zaleca producent auta. Co prawda pojawiają się nowe rodzaje płynów chłodzących, tak zwane hybrydowe, ale w większości naszych aut mamy do czynienia z płynami produkowanymi w technologii krzemianowej i bezkrzemianowej. Płyny krzemianowe należy wymieniać co dwa lata, a bezkrzemianowe co pięć. Castrol posiada również płyny hybrydowe w technologii SI-OAT. Są to płyny zapewniające ochronę silnika do -38 st.C. Przy wymianie płynu w układzie chłodzenia należy się kierować zaleceniami producenta samochodu. Dotyczy to zarówno typu płynu jak i interwałów wymiany.
Wydaje się wam, że to wszystko? Jeszcze nie. Pozostały wszystkie zawiasy i zamki oraz elementy gumowe. Zawiasy i zamki można smarować różnymi produktami. Może to być tak zwany biały smar, który w chwili natryskiwania wpływa we wszystkie szczeliny, a później gęstnieje i jest odporny na wypłukiwanie przez wodę. Można stosować preparaty penetrujące, które smarują mechanizmy i wypierają wodę. Dobrze sprawdza się też olej maszynowy, silnikowy lub olej silikonowy w sprayu. W przypadku tych mechanizmów ważniejsze jest żeby były smarowane, mniej ważne jest czym. Oczywiście pod warunkiem, że nie zastosujemy preparatu mogącego uszkodzić lakier.
Do takiej sytuacji może dojść jeśli zamarznięty zamek będziemy chcieli potraktować kluczykiem zamoczonym w płynie hamulcowym… To stary patent, który obecnie nie ma zastosowania ze względu na szerokie zastosowanie centralnego zamka. Tu też mogą się pojawić problemy w przypadku braku prądu w aucie lub w kluczyku. W bardzo wielu autach, zamek jest schowany pod elementem ozdobnym klamki a jeśli nie, to i tak nie używany przez kilka lat, może odmówić posłuszeństwa. Dlatego nie zaszkodzi co jakiś czas dobrać się do zamka i sprawdzić czy da się w niego włożyć kluczyk i – co ważniejsze – obrócić go.
Zostały nam jeszcze uszczelki. Niedawno dowiedziałem się, że w nowych autach pod żadnym pozorem nie należy smarować niczym uszczelek. Podobno są one pokryte specjalnym lakierem. Wystarczy je porządnie umyć. Jeśli jednak macie starsze auto lub nie ufacie producentom, można uszczelki natrzeć wazeliną techniczną. Ważne, żeby był to preparat przeznaczony do konserwacji elementów gumowych.
Myślicie, że to koniec? Otóż nie! Nie zapomnijcie wlać do zbiornika zimowego płynu do spryskiwaczy. Wlać i koniecznie włączyć spryskiwacz na kilka sekund, tak żeby układ wypełnił się zimowym płynem.
Właścicielom wszystkich aut, nie tylko diesli, przypominam o tankowaniu dobrej jakości paliwa i stosowaniu preparatów wiążących i usuwających wodę z paliwa. W autach wyposażonych w silniki diesla nie zapomnijcie o okresowym spuszczaniu wody z filtra.
Ufff… to chyba wszystko. Jak widzicie mróz może nas zaatakować z zaskoczenia i w miejscach, których się zupełnie nie spodziewamy… Aha, nie zapomnijcie o skrobaczce i miotełce. Ehhh nie lubię zimy.